____________________________________
W sobotę 22 września
W sobotę 22 września
zapraszamy na
audycję
1. Polski
wrzesień – wspomina Zofia Kossak
2. Wracajcie do domu – serial TV SBS
3. Sylwetka miesiąca – redaktor Jerzy Giedroyć, założyciel Kultury Paryskiej
4. Wiadomości ze świata – Beata Rumianek
2. Wracajcie do domu – serial TV SBS
3. Sylwetka miesiąca – redaktor Jerzy Giedroyć, założyciel Kultury Paryskiej
4. Wiadomości ze świata – Beata Rumianek
5. Myśliwiecka –
nowa płyta Artura Andrusa
6. Maraton – poemat Kornela Ujejskiego
7. Będzie uroczo – rozważania satyryka Krzysztofa Skiby
6. Maraton – poemat Kornela Ujejskiego
7. Będzie uroczo – rozważania satyryka Krzysztofa Skiby
Danuta i Jerzy
Moskałowie – prowadzenie
W sobotę 15 września
zapraszamy na audycję
Jolanty Szewczyk
posłuchaj tej audycji
W programie:
1. Dr Andrzej Roberts-Szudziński wspomina swoją ostatnią wizytę w Nowym Yorku
2. Robi się ciepło, a więc same dobre rzeczy o lodach
W sobotę 8 września
zapraszamy na
audycję
1. Felieton Marka
Baterowicza – Zielona wyspa
2. Blok poświęcony tragicznej śmierci prof. Józefa Szaniawskiego, w tym wywiad z profesorem, przeprowadzony w marcu tego roku przez dziennikarza portalu pomniksmolensk.pl 2012
3. Wiadomości ze świata
2. Blok poświęcony tragicznej śmierci prof. Józefa Szaniawskiego, w tym wywiad z profesorem, przeprowadzony w marcu tego roku przez dziennikarza portalu pomniksmolensk.pl 2012
3. Wiadomości ze świata
4. O książce
Zbigniewa Nienackiego Pan Samochodzik
5. Wywiad z organizatorem forum wielbicieli Pana Samochodzika – Jackiem Tobolskim
6. Zmarł Waldemar Kocoń – wspomnienie i piosenki
Obecni w studio:
5. Wywiad z organizatorem forum wielbicieli Pana Samochodzika – Jackiem Tobolskim
6. Zmarł Waldemar Kocoń – wspomnienie i piosenki
Obecni w studio:
__________________________________
W sobotę 1
września
zapraszamy na
audycję
W programie:
1. Felieton dr
Marka Baterowicza - Bard wyklętych (o
Andrzeju Kołakowskim, ilustrowany piosenkami z najnowszego CD poety i
piosenkarza - Kontrewolucja)
2. Felieton Jana
Pietrzaka – Pojednanie warszawskie (o wizycie patriarchy Cyryla)
3. Wiadomości ze
świata – Beata Rumianek
4. Felieton dr
Roberta Kościelnego, historyka ze Szczecina – Pan Jezus ze Świebodzina
5. Felieton
Józefa Szaniawskiego – Tajny układ na Kremlu (kulisy II wojny światowej)
6. Polacy
zamieszkali w Sydney wspominają swoją pierwszą australijską wiosnę.
Obecni w studio:
Ela Celejewska,
Jaga Nasielska, Hubert Błaszczyk – prowadzenie
Bartosz
Dziubiński - mix
___________________________________________
Moje pięć minut w Radiu Sydney 2000 FM
Robert Kościelny
(Szczecin)
Pan Jezus ze Świebodzina.
Każdy kto pobierał nauki w peerelowskich szkołach, pamięta
zapewne te pary przeciwstawnych pojęć, które wtłaczano uczniom do głów na
lekcjach języka polskiego i historii: średniowiecze-renesans,
katolicyzm-humanizm.
Według programów nauczania warzonych w kuratoriach
socjalistycznej oświaty, średniowiecze - nieodmiennie „ciemne” i afektywne - straszyło roztrzęsionych wiernych siarką i
smołą piekielną. Z nieskrywaną pogardą mówiło o walorach tego świata. A jedyną
cechą, którą doceniało – był jego (świata) nieuchronny koniec. Tylko Apokalipsę
miała darzyć cieplejszym uczuciem ta zacofana epoka.
Renesans był inny –
jasny i refleksyjny. Pokazywał piękno życia doczesnego, jego powaby i rozkosze.
O końcu świata nie myślał. Kościół krytykował, będąc – również z tego względu –
radośnie postępowy.
Katolicyzm ludzi nie lubił, nie
doceniał ich wielkości. Tropił małość, grzech i obiecywał cierpienie wieczne.
Bóg katolików był złośliwym starcem liczącym, z nieskrywanym uczuciem
schadenfreude, nasze nudne grzechy. W takim ujęciu można było wnioskować, że
swojego Syna zesłał na świat po to tylko, żeby jeszcze bardziej dokuczyć
ludziom, dorzucając do brzemienia win ludzkości, jeszcze jedną zbrodnię –
bogobójstwa.
Humanizm uczynił człowieka miarą wszech rzeczy, nic co
ludzkie nie było mu obce. Wyzwalał z okowów lęków, zabobonów i przesądów. Był
ludzki. A Bóg humanistów – mówiąc językiem polityków PO – był fajny.
Nie czas i miejsce, by dawać zasadniczy odpór takim,
krzywdzącym wielce epokę katedr i wyznanie rzymskie, przeciwstawieniom. Robiłem
to powielekroć przy innych okazjach, choć nie na gościnnych falach Radia
Sydney.
Raczej użyjmy tu nieco
żartobliwych argumentów, wszak przyzwala na to felietonowa forma, co nie
znaczy, że zupełnie nieprawdziwych.
Nie ma chyba bardziej humanistycznego wyznania niż
katolicyzm, zwłaszcza w naszym, polskim, wydaniu. Nastawionym na człowieka i w
gruncie rzeczy w nim upatrującym obiekt kultu. Wystarczy spojrzeć na naszą
hierarchię uwielbień, szacunku i autorytetu. Na pierwszym miejscu: papież,
czyli człowiek. Na drugim – ksiądz proboszcz – też człowiek. Następnie Maria.
Człowiek, matka. Wprawdzie Boga, ale jeżeli przedstawianego w Jej towarzystwie,
to nie jako król, mocarz, pogromca potęgi zła, ale jako dziecko, małe, słabe w
gruncie rzeczy całkowicie od Niej uzależnione. Maryję Pannę otacza wianuszek
świętych i błogosławionych – zwłaszcza ci,
aby dostać taki pośmiertny awans za życia, musieli być przede wszystkim ludźmi.
Są na miejscu czwartym.
Dopiero piąte miejsce przeznaczone jest dla sił wyższych.
Nie, żeby zaraz dla Najwyższych. Nie mniej jednak aniołowie, do których to
miejsce należy, to byty duchowe. Ludźmi nigdy nie byli; ale z drugiej strony
chodzą za nimi krok w krok, jak na Anioły Stróże przystało, więc nic co ludzkie
nie jest im obce – a w każdym razie, nie jest dziwne. Jeżeli nie są ludźmi to
na pewno są humanistami.
Szóste miejsce zajmuje Pan Jezus. Nasza tradycja z Jego dwu
natur eksponuje głównie ludzką, a w dodatku smutną (Jezus Frasobliwy) i
cierpiącą na krzyżu. Pan Bóg jest w tym rankingu dopiero siódmy.
Słabe eksponowanie w naszej religijności takich cech
boskich jak omnipotencja, absolutna suwerenność, sprawiedliwość ale i surowość
niepodatna na łzawe błagania i w ogóle płaczliwość, mającą wymóc na
Sprawiedliwym zmianę Jego, z definicji przecież, nieodmiennych wyroków, uznawane
jest często za przejaw naszych podstawowych cech narodowych – mazgajstwa,
niezgulstwa, fajtłapowatości słowiańskiej. Przedkładania afektów nad chłodną
kalkulację. Odsuwania od siebie problemów, zamiast mężnego zmierzenia się z
nimi. Czerpania satysfakcji nie tyle ze zwycięstw co z braku klęski.
Nawet te walory, którymi, jak sądziliśmy naiwnie, moglibyśmy
pochwalić się przed światem – umiłowanie wolności, nienarzucanie się innym
narodom ze swoją hierarchią wartości, nieskłonność do zacietrzewienia w
sprawach dogmatycznych - stąd nasza słynna tolerancja wyznaniowa, wywodzić zaczęto
właśnie z powyższych cech. Jeżeli nie niskich, to, przyznajmy, niezbyt
atrakcyjnych.
Czy statua Chrystusa Króla Wszechświata poświęcona dwa lata
temu w Świebodzinie, mogłaby świadczyć, że w naszej religijności pojawiły się
bardziej „pożądane” refleksy, mogące dowodzić, że nasz charakter narodowy
zmienia się w bardziej stanowczy, silny, może nawet ofensywy? Że wyzbyliśmy się
kompleksów niższości wpajanych nam przez brunatnych, a później czerwonych
okupantów, a po 1989 r., z równą zawziętością przez rodzimych „folksdojczów” i
ich potomstwo?
To już nie przydrożna, pochylona wiekiem, kapliczka z małą
rzeźbą Pana Jezusa Frasobliwego, ale największa na świecie figura Władcy mierząca
33 metry
- słynna brazylijska jest o trzy metry niższa!
Nawet gdyby tak właśnie było, gdybyśmy w końcu uwierzyli,
że czuwa nad nami Opatrzność i nie tylko, że nie da nam zginąć, ale przeznacza do
jakieś ważnej misji i dzięki temu nabralibyśmy siły ducha i ochoty do czynów
większych niż ubolewanie nad garbatym losem, to i tak nie udobrucha to krytyków
naszych wad narodowych i rzekomo ludowej pobożności. Bo oni wiedzą swoje i krytykują, że świebodzińska figura
jest za duża, że świadczy o naszym braku gustu i … megalomani.
29
sierpnia 2012
________________________________