piątek, 31 sierpnia 2012

Wrzesień 2012 - start australijskiej wiosny...


____________________________________

W sobotę 22 września
zapraszamy na audycję
Danuty i Jerzego Moskałów
Posłuchaj tej audycji

W programie:
1. Polski wrzesień – wspomina Zofia Kossak


2. Wracajcie do domu – serial TV SBS


3. Sylwetka miesiąca – redaktor Jerzy Giedroyć, założyciel Kultury Paryskiej


4. Wiadomości ze świata – Beata Rumianek
5. Myśliwiecka – nowa płyta Artura Andrusa


6. Maraton – poemat Kornela Ujejskiego


7. Będzie uroczo – rozważania satyryka Krzysztofa Skiby

Obecni w studio:
Danuta i Jerzy Moskałowie – prowadzenie
Marian Polak - mix


___________________________________

W sobotę 15 września
zapraszamy na audycję
Jolanty Szewczyk
posłuchaj tej audycji


W programie:
1. Dr Andrzej Roberts-Szudziński wspomina swoją ostatnią wizytę w Nowym Yorku 


2. Robi się ciepło, a więc same dobre rzeczy o lodach


3. Wiadomości ze świata – Beata Rumianek

4. Roman Pawłowski opowiada o polowaniach na krokodyle


5. Dr Roberts-Szudziński opowiada o kosmetyce pomocnej ...w seksie

6. Wrażenia z filmu Hope Springs



Obecni w studio:
Jolanta Szewczyk - prowadzenie
Marian Polak  - mix


__________________________________________

W sobotę 8 września

zapraszamy na audycję

Beaty Rumianek
posłuchaj tej audycji


W programie:

1. Felieton Marka Baterowicza – Zielona wyspa


2. Blok poświęcony tragicznej śmierci prof. Józefa Szaniawskiego, w tym wywiad z profesorem, przeprowadzony w marcu tego roku przez dziennikarza portalu pomniksmolensk.pl 2012


3. Wiadomości ze świata

4. O książce Zbigniewa Nienackiego Pan Samochodzik


5. Wywiad z organizatorem forum wielbicieli Pana Samochodzika – Jackiem Tobolskim


6. Zmarł Waldemar Kocoń – wspomnienie i piosenki


Obecni w studio:

Jaga Nasielska i Sylwester Gładecki – prowadzenie


Bartosz Dziubiński - mix
__________________________________

W sobotę 1 września
zapraszamy na audycję
Eli Celejewskiej
posłuchaj tej audycji

 W programie:
1. Felieton dr Marka Baterowicza -  Bard wyklętych (o Andrzeju Kołakowskim, ilustrowany piosenkami z najnowszego CD poety i piosenkarza - Kontrewolucja)

2. Felieton Jana Pietrzaka – Pojednanie warszawskie (o wizycie patriarchy Cyryla)

3. Wiadomości ze świata – Beata Rumianek

4. Felieton dr Roberta Kościelnego, historyka ze Szczecina – Pan Jezus ze Świebodzina

5. Felieton Józefa Szaniawskiego – Tajny układ na Kremlu (kulisy II wojny światowej)

6. Polacy zamieszkali w Sydney wspominają swoją pierwszą australijską wiosnę.

Obecni w studio:
Ela Celejewska, Jaga Nasielska, Hubert Błaszczyk – prowadzenie

Bartosz Dziubiński - mix
___________________________________________


Moje pięć minut w Radiu Sydney 2000 FM

Robert Kościelny

(Szczecin)



Pan Jezus ze Świebodzina.



Każdy kto pobierał nauki w peerelowskich szkołach, pamięta zapewne te pary przeciwstawnych pojęć, które wtłaczano uczniom do głów na lekcjach języka polskiego i historii: średniowiecze-renesans, katolicyzm-humanizm.  

Według programów nauczania warzonych w kuratoriach socjalistycznej oświaty, średniowiecze - nieodmiennie „ciemne” i afektywne  - straszyło roztrzęsionych wiernych siarką i smołą piekielną. Z nieskrywaną pogardą mówiło o walorach tego świata. A jedyną cechą, którą doceniało – był jego (świata) nieuchronny koniec. Tylko Apokalipsę miała darzyć cieplejszym uczuciem ta zacofana epoka.

 Renesans był inny – jasny i refleksyjny. Pokazywał piękno życia doczesnego, jego powaby i rozkosze. O końcu świata nie myślał. Kościół krytykował, będąc – również z tego względu – radośnie postępowy.

            Katolicyzm ludzi nie lubił, nie doceniał ich wielkości. Tropił małość, grzech i obiecywał cierpienie wieczne. Bóg katolików był złośliwym starcem liczącym, z nieskrywanym uczuciem schadenfreude, nasze nudne grzechy. W takim ujęciu można było wnioskować, że swojego Syna zesłał na świat po to tylko, żeby jeszcze bardziej dokuczyć ludziom, dorzucając do brzemienia win ludzkości, jeszcze jedną zbrodnię – bogobójstwa.

Humanizm uczynił człowieka miarą wszech rzeczy, nic co ludzkie nie było mu obce. Wyzwalał z okowów lęków, zabobonów i przesądów. Był ludzki. A Bóg humanistów – mówiąc językiem polityków PO – był fajny.
Nie czas i miejsce, by dawać zasadniczy odpór takim, krzywdzącym wielce epokę katedr i wyznanie rzymskie, przeciwstawieniom. Robiłem to powielekroć przy innych okazjach, choć nie na gościnnych falach Radia Sydney.  
Raczej użyjmy  tu nieco żartobliwych argumentów, wszak przyzwala na to felietonowa forma, co nie znaczy, że zupełnie nieprawdziwych.
Nie ma chyba bardziej humanistycznego wyznania niż katolicyzm, zwłaszcza w naszym, polskim, wydaniu. Nastawionym na człowieka i w gruncie rzeczy w nim upatrującym obiekt kultu. Wystarczy spojrzeć na naszą hierarchię uwielbień, szacunku i autorytetu. Na pierwszym miejscu: papież, czyli człowiek. Na drugim – ksiądz proboszcz – też człowiek. Następnie Maria. Człowiek, matka. Wprawdzie Boga, ale jeżeli przedstawianego w Jej towarzystwie, to nie jako król, mocarz, pogromca potęgi zła, ale jako dziecko, małe, słabe w gruncie rzeczy całkowicie od Niej uzależnione. Maryję Pannę otacza wianuszek świętych i błogosławionych –  zwłaszcza ci, aby dostać taki pośmiertny awans za życia, musieli być przede wszystkim ludźmi. Są na miejscu czwartym.
Dopiero piąte miejsce przeznaczone jest dla sił wyższych. Nie, żeby zaraz dla Najwyższych. Nie mniej jednak aniołowie, do których to miejsce należy, to byty duchowe. Ludźmi nigdy nie byli; ale z drugiej strony chodzą za nimi krok w krok, jak na Anioły Stróże przystało, więc nic co ludzkie nie jest im obce – a w każdym razie, nie jest dziwne. Jeżeli nie są ludźmi to na pewno są humanistami.
Szóste miejsce zajmuje Pan Jezus. Nasza tradycja z Jego dwu natur eksponuje głównie ludzką, a w dodatku smutną (Jezus Frasobliwy) i cierpiącą na krzyżu. Pan Bóg jest w tym rankingu dopiero siódmy.
Słabe eksponowanie w naszej religijności takich cech boskich jak omnipotencja, absolutna suwerenność, sprawiedliwość ale i surowość niepodatna na łzawe błagania i w ogóle płaczliwość, mającą wymóc na Sprawiedliwym zmianę Jego, z definicji przecież, nieodmiennych wyroków, uznawane jest często za przejaw naszych podstawowych cech narodowych – mazgajstwa, niezgulstwa, fajtłapowatości słowiańskiej. Przedkładania afektów nad chłodną kalkulację. Odsuwania od siebie problemów, zamiast mężnego zmierzenia się z nimi. Czerpania satysfakcji nie tyle ze zwycięstw co z braku klęski.
Nawet te walory, którymi, jak sądziliśmy naiwnie, moglibyśmy pochwalić się przed światem – umiłowanie wolności, nienarzucanie się innym narodom ze swoją hierarchią wartości, nieskłonność do zacietrzewienia w sprawach dogmatycznych - stąd nasza słynna tolerancja wyznaniowa, wywodzić zaczęto właśnie z powyższych cech. Jeżeli nie niskich, to, przyznajmy, niezbyt atrakcyjnych.
Czy statua Chrystusa Króla Wszechświata poświęcona dwa lata temu w Świebodzinie, mogłaby świadczyć, że w naszej religijności pojawiły się bardziej „pożądane” refleksy, mogące dowodzić, że nasz charakter narodowy zmienia się w bardziej stanowczy, silny, może nawet ofensywy? Że wyzbyliśmy się kompleksów niższości wpajanych nam przez brunatnych, a później czerwonych okupantów, a po 1989 r., z równą zawziętością przez rodzimych „folksdojczów” i ich potomstwo?
To już nie przydrożna, pochylona wiekiem, kapliczka z małą rzeźbą Pana Jezusa Frasobliwego, ale największa na świecie figura Władcy mierząca 33 metry - słynna brazylijska jest o trzy metry niższa! 
Nawet gdyby tak właśnie było, gdybyśmy w końcu uwierzyli, że czuwa nad nami Opatrzność i nie tylko, że nie da nam zginąć, ale przeznacza do jakieś ważnej misji i dzięki temu nabralibyśmy siły ducha i ochoty do czynów większych niż ubolewanie nad garbatym losem, to i tak nie udobrucha to krytyków naszych wad narodowych i rzekomo ludowej pobożności. Bo oni  wiedzą swoje i krytykują, że świebodzińska figura jest za duża, że świadczy o naszym braku gustu i …  megalomani.

29 sierpnia 2012 
________________________________